To normalne, że człowiek po wysiłku psychicznym ma ochotę zatopić się w kołdrze, wziąć coś dobrego do jedzenia, zamienić się w burrito i już na zawsze nim pozostać. No, może do dwudziestej pierwszej, bo wtedy już trzeba zrobić to zadanie, które tak radośnie spogląda do nas ze szkolnego plecaka.
Zatrzymajmy się jednak przy punkcie drugim, a mianowicie- jedzeniu. Jedzenie ekscytuje, jedzenie cieszy. Udowodniono, że przyglądając się smakowitej potrawie, do naszego mózgu dociera informacja: "Chcę to zjeść." I to nie byle jaki komunikat- napisany jest grubą czcionką, prawdopodobnie Verdaną rozmiar cztery. I co ma nasz biedny organizm począć? Popłakać się? Nie! On woooła, krzyyyczy, tłuuucze, aż w końcu sięgniesz po coś z lodówki. Plotki mówią, że to właśnie dlatego tyjemy.
Ciekawym przykładem jest również określenie, które ukształtowało się dosyć niedawno. Tak zwany "Food porn", czyli zmysłowe zdjęcia żywności, która aż ocieka seksem, keksem, majerankiem i cebulką, robi furorę na każdym portalu społecznościowym. Chodzi o to, że niektóre potrawy wzbudzają w nas pewne emocje, a to oznacza, ze albo pięknie pachną, albo cudownie wyglądają. Powstają fanpejdże na Facebooku, na Instagramie tworzą się #hasztagi, a w brzuchach odbiorców zaczyna gotować się woda na kluski.
Jest jednak pewien problem- żołądek nie ma nic wspólnego z odczuwaniem głodu! Kiedy badacze Cannon i Washburn postanowili sprawdzić, co wywołuje głód, wpadli na niezwykły pomysł. Podobno połknęli balony, które miały stykać się z "receptorami" żołądka, dając mózgowi znak, że jest najedzony. Wszystko by się zgadzało, gdyby nie doświadczenie w 1938, które dowiodło, ze nawet po wyjęciu żołądka, badany wciąż odczuwa głód.
Dziś jednak wiemy, że dzieje się to dzięki (uwaga, trudna nazwa) hormonom oreksygenicznym, które mają za zadanie pobudzać apetyt. A więc wszystko dzieje się na górze, a nie na dole.
Jedzenie jest dla nas jak benzyna dla samochodu, które w przeciwieństwie do nas nie magazynuje jej dla przyjemności. Ludzie mają wolną wolę, moralne hamulce i koła, które jeżdżą do jakiej lodówki zapragną. Gdybyśmy byli maszynami, nie powstałaby kulinaria, przyprawy i talent Gordona Ramsay'a, dlatego cieszmy się z naszych kubków smakowych i jedzmy tyle, ile chcemy. ALE Z GŁOWĄ.
Ten post jest wprowadzeniem do działu: "Lukrecja gotuje". Zawsze lubiłam eksperymentować w kuchni, ale ciągłe porażki zniechęcały mnie do dalszej pracy. Nie chcę się chwalić, ale kiedyś zrobiłam kisiel na mleku, spaliłam czipsy jabłkowe i mnóstwo kotletów. Dzisiaj jednak postawiłam sobie cel: NIE PODDAWAJ SIĘ. Wciąż wierzę, że zostanę tajemniczym mistrzem kuchni, a moje naleśniki z obu stron będą idealne jak cery modelek w reklamach telewizyjnych.
To wszystko na dzisiaj :)
Czy potraficie powstrzymać się od słodkości? ;)